
Mówi się że zawody ultra, to te które są dłuższe niż 300 km.
Czasem jednak bardzo trudne technicznie 250 km, może zając więcej czasu niż wspomniane 300.
Ultra może mieć dla zawodnika różny charakter.
Kolarstwo romantyczne – gdzie chłoniesz przyrodę, spędzasz czas na rozmowach z innymi uczestnikami, planujesz noclegi a Twoim jedynym ograniczeniem jest limit czasowy organizatora.
Ambitny amator – nie wiesz na co Cię stać, walczysz, łapiesz bomby, na końcu obiecujesz sobie że już tego nie zrobisz i ten stan trwa czasem tydzień, może parę, ale wracasz. Bo ultra zostaje w Tobie już na zawsze.
Amator pro – planujesz czas, waty, strefy, odżywianie. Czy dasz radę longiem a jeśli nie to ile musisz spać. Nie zawsze walczysz o pudło, ale chcesz być jak najwyżej. Inwestujesz sporo w sprzęt, dbasz o wagę, robisz badania. Starasz się kontrolować to co kontrolować jesteś w stanie by osiągnąć cel.
To oczywiście mój subiektywny podział, gdzie niektóre elementy mieszają się w ze sobą bo i romantyk może mieć wypasiony rower a pro walczyć z bombami.
Ogólnie, nie ma to znaczenia i większość osób które spotkasz na trasie czy mecie, nie będzie Cię oceniać czy wartościować w aspekcie drogi którą wybrałeś. Może dlatego ultra mają ten klimat, który trudno znaleźć na innych zawodach.
To że stajesz na starcie, to przede wszystkim Twoja walka z Twoimi słabościami. To czas który temu poświęcasz, ból którego doświadczysz i doświadczenia które są tylko Twoje.
Pierwszy start w zawodach Ultra
Tuz przed.
Zakładam że trenowałeś, masz w nogach setki, tysiące kilometrów lepiej lub gorzej przepracowanych godzin. Jeśli nie trenujesz według planu, przyjmujesz jakieś założenia odnośnie średniej (waty, tętno, prędkość) których będziesz się trzymał.
Dostałeś truck, zaplanowałeś po drodze sklepy, stacje paliw gdzie będziesz mógł ogarnąć jedzenie a przede wszystkim wodę. Uwzględniasz że to prawdopodobnie weekend, a na wsiach sklepy czynne są krócej.
Bierzesz pod uwagę że coś może pójść nie tak i wstępnie planujesz ile przejedziesz w pierwszy dzień – tam będziesz szukał potencjalnego noclegu.
Masz wszystko co potrzebne pod dany dystans – lampki, torby powerbanki telefon itp. sprawdziłeś checklistę.
Trenowałeś, więc już trochę nauczyłeś się zmniejszać ilość potrzebnych na zawody rzeczy.
Robiłeś trening w nocy, wiesz jak się z tym czujesz, choć być może nie wiesz jak będzie nad ranem, kiedy brak snu zacznie dawać znać.
Zadbałeś o nocleg przed zawodami. Być może tej nocy nie będziesz spał, więc to kluczowe.
Jedziesz solo, z przyjaciółmi – to ma znaczenie.
Jazda solo, to trochę więcej rzeczy, większa dbałość o detale (koniecznie naładowany telefon), Twoje tempo, Twoja technika, Twoja walka ze zmęczeniem.
Jazda w grupie to możliwość rozłożenia części rzeczy np. narzędzi.
Możesz chować się przed wiatrem w „peletonie”, możesz liczyć na mentalne wsparcie w trudnych chwilach. Niemniej jednak, jazda w grupie to także suma Waszych słabości.
Czekasz na podjazdach, czekasz po zjazdach, czekasz aż ktoś upora się ze swoją bombą. Jeśli jesteś silny fizycznie, bierz to pod uwagę. Będziesz się wychładzał czekając aż grupa się zjedzie.
Jeśli jedziesz grupą, ustal jasne zasady, co gdy ktoś musi iść spać choć mieliście jechać longiem, co gdy ktoś po prostu nie da rady dalej.
Ważne, grupa to odpowiedzialność, nie zostawiaj nigdy osoby która jest w kryzysie samej. Zapewnij jej bezpieczeństwo. Dzwoń do organizatora, znajdź nocleg, potem jedź.
Nie myśl o upływającym czasie, to zawsze jest drugorzędne w takich sytuacjach.
Dzień startu
Wstałeś wcześniej by zdążyć zjeść i strawić, tak by czuć się w miarę lekko na starcie.
Wcześniej wszystko spakowałeś, podzieliłeś, wiesz gdzie co masz, które rzeczy będziesz miał „pod ręką” (np. telefon, dokumenty, część jedzenia), a które są gdzieś najgłębiej w torbie podsiodłowej. Tam dajesz zazwyczaj dodatkowe ubrania, elementy apteczki, dętki i inne rzeczy, których nie planujesz użyć ale w razie nieoczekiwanych zdarzeń będą pomocne.
Sprawdzasz jeszcze raz pogodę, może jednak będzie lać a miało być słonecznie, oczywiście patrzysz na nią przez pryzmat zarówno czasu jaki powinno Ci zająć ukończenie Ultra, jak i odległości jaką oddalisz się od miejsca startu. 350 czy 500 km to może oznaczać że będziesz 175 lub 250 km od miejscowości którą wrzuciłeś w apkę pogodową.
Pakiet odebrałeś dzień wcześniej by na spokojnie ogarnąć temat (przypiąć numer, dowiedzieć się jak działa trucker, zostawić gadżety w miejscu noclegu).
Jeśli nie, bądź na miejscu startu stosownie wcześniej, by bez nerwów wszystko pozakładać na rower.
Stoisz wśród innych, patrzysz na opony, torby, myślisz że na pewno wziąłeś nie takie, że to i tamto. Odpuść. Adrenalina przy pierwszym starcie ( i nie tylko) zawsze się pojawi. Myśl o tym co przed Tobą, wiele godzin przygody, walki i podróży w nieznane zarówno pod kątem fizycznym jak i psychicznym.
Ruszasz, nie leć pełnym gazem z innymi. Będzie wielu dla których spokojna jazda będzie Twoim tempem na godzinne zawody. Znajdź Swój rytm. Nawet jazda w tlenie, po 8 godzinach będzie coraz cięższa.
Pamiętaj by jeść i pić, nawet a może zwłaszcza kiedy nie czujesz że musisz. Nie czekaj na informację od organizmu. Wtedy może być już pozamiatane.
Delektuj się trasą, nie myśl o kilometrach do mety 😉
Uzupełniaj wodę i żywność w zaplanowanych punktach.
Jeśli wiesz że przez najbliższe „X” godzin nie będziesz miał do nich dostępu, zrób zapas który powoli Ci to przetrwać. Trenowałeś – wiesz ile potrzebujesz.
Jeśli stracisz moc, poczekaj. Często zdarza się że czujesz ze to koniec, a godzinę później lecisz pełną parą. To czasem kwestia odżywania, czasem głowy. Nasz organizm chce nas chronić, więc często w różny sposób będzie próbował Cię zatrzymać.
Często spotykamy się z sytuacją że tydzień przed startem, kogoś boli noga, innego plecy, ząb, itp. Po starcie zazwyczaj wszystko mija…
Niemniej jednak zwłaszcza jeśli jedziesz solo, w nocy, nie lekceważ tych sygnałów.
Jeśli czujesz że nie panujesz nad sytuacją, dzwoń po wsparcie.
Nie wiemy czy nie mamy jakiś schorzeń, które właśnie się objawiły, może się skrajnie odwodniłeś, może masz udar cieplny, może ból mięśnia to jego naderwanie.
Każda z tych opcji to koniec jazdy. Im dłużej będziesz ignorował takie symptomy, tym bardziej narazisz swoje zdrowie a może nawet życie.
Tu także z pomocą przychodzi trening, długie jednostki pozwalają na poznanie własnych bóli mięśniowych, stanu ogólnego zmęczenia itp.
Łatwiej jest wtedy odróżnić to co nieuniknione w tak długim wysiłku, od sytuacji które są atypowe.
Jazda nocą ma swój urok, choć nie wszyscy za nią przepadają.
Wyskakujące łanie, dziki, borsuki i wiele innych zwierząt, zwłaszcza w nocy to dodatkowa atrakcja i adrenalina.
Pamiętaj by zatrzymywać się w rozsądnych miejscach. Weekend wieczór to czas jazdy samochodem na imprezę. Pomyśl o tym stając na poboczu drogi, przystanek czy plac przed sklepem będą tu lepszym wyborem. No i oczywiście światło tylne nawet gdy się zatrzymasz przy drodze musi działać.
Dobrze gdy na Twojej trasie znajdują się stacje paliw 24 h, Czasem warto zjechać parę kilometrów. Przygotuj sobie takie awaryjne opcje na rozpisce miejsc postojowych.
W nocy ciepłe jedzenie czy picie (ja uwielbiam czekoladę), często podnoszą nasz organizm na kolejne godziny.
Każdy ma inny zegar biologiczny, ale nad ranem zazwyczaj zaczyna łamać senność.
Tabletki z kofeiną, kawa na stacji, sam wiesz co najlepiej Cię podnosi.
Jeśli potrzebujesz, zrób przerwę na drzemkę. To tak jak w samochodzie, nie czekasz aż zaśniesz. Pół godziny może być zbawienne i dać Ci moc na kolejne kilometry.
Kładąc się zadbaj o termikę, folia NRC, zadaszenie, ochrona przed wiatrem. Choć oczywiście nie zawsze będzie opcja tych dwóch ostatnich.
Przetrwałeś noc, to bardzo istotne. Nasz organizm naturalnie podnosi się wraz z jaśniejącym niebem. Oczywiście to nie ten moment kiedy jesteś pełen energii i uwielbiasz swoje siodełko. Prawdopodobnie jesteś już za połową trasy, może zbliżasz się do mety. Jeśli masz jeszcze spory dystans, możesz potrzebować większej ilości przerw. Staraj się aby były krótkie 5-10 min. Podziel sobie ten dystans na małe odcinki i skupiaj się na przejechaniu kolejnego z nich. Cały czas jedz i pij. Możesz nie przyswajać już tego co sobie zaplanowałeś. Daj oczom by podpowiedziały Ci w sklepie czego chcesz.
Im bliżej mety, tym bardziej będzie Cię ona przyciągać.
Nawet jeśli nie będziesz wiedział jak się nazywasz po 480 km, to mimo to, te ostatnie 20, mogą być łatwiejsze niż Ci się wydaje.
Meta
Przekraczając linię mety, bądź szczęśliwy i dumny.
Jesteś promilem z promila, ludzi którzy chodzą po tej ziemi 😉
Delektuj się tą chwilą.
Ważne.
Nie wracaj od razu po zawodach na pełnym zmęczeniu samochodem, po tak wyczerpującym doświadczeniu do domu.
Zadbaj wcześniej o możliwość odpoczynku, najlepiej w miejscu, gdzie miałeś nocleg przed startem